poniedziałek, 3 maja 2010

anorektyczka

jest maj i tego raczej nie trzeba podkreślać. kończy się także długi weekend, czyli (wydawać by się mogło) większość mieszkańców ziemi (a przynajmniej Polski) powinna być zadowolona. a tu mi się takie smutne momenty nawarstwiają. pierwszym momentem było Wielkie Pożegnanie Chojnic. może to i mało czasu te pięć miesięcy, ale dostatecznie dużo, aby poznać, pokochać parafian, parafię itd. aż żal było spoglądać w lusterko wsteczne mojego "zielonego rumaka". cieszę się chociaż z tych kilkudziesięciu dni. natomiast drugim smutnym momentem jest choroba-anoreksja. dziewczyna mojego kuzyna zachorowała. kliknąłem sobie na wikipedi. straszna choroba, na którą cierpią najczęściej kobiety do 25-go roku życia. no i Martę dosięgnął ten wyniszczający wstręt do jedzenia.

dobrze, że jest jeszcze Ktoś, kto daje pociechę. to czasami brzmi jak slogan rzucany tym wszystkim zasmuconym, którzy w żaden sposób nie mogą się pozbierać. jednak coś w tym jest. x. Piotr Pawlukiewicz mówił o tym również. "ja" zanurzony po uszy w ludzkiej logice nie dostrzegam i nie dostrzegę "nowego nieba" i "nowej ziemi". "ja" muszę się narodzić na nowo: zacząć inaczej jeść, inaczej oddychać i otworzyć oczy; jak dziecko dopiero urodzone.

wszystkim zasmuconym życzę, aby dojrzeli "nowe niebo" i "nową ziemię", a przez to osiągnęli szczęście.

do zobaczenia

2 komentarze:

  1. choroba XXI wieku (spośród wielu), bardziej "choroba duszy" - tak chyba mogę to określić, w której leczeniu bardzo ważne jest m.in. wsparcie kogoś bliskiego
    "nowe niebo i nowa ziemia" - trochę świadkami J. zajechało :D bo ostatnio mnie o tym zagadali
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. anoreksja to uleczalna choroba. Tylko potrzeba w niej dużo miłości. Bo często z braku miłości się na nią zapada.

    OdpowiedzUsuń