czwartek, 28 października 2010

i trust you

"kilka zdań sklecone w pośpiechu"-zamiast wstępu...

ciągle jeszcze jestem pod wrażeniem mojej wizyty w tczewiku. spotkałem tam czworo znajomych: Sebastiana, który raczył mnie przenocować, Basię, Adasia i Emilkę, która jeszcze nie wie o moim istnieniu (w ogóle mało jeszcze wie, bo długo jej do urodzenia się).
sprawdziłem przed chwilą u wszechwiedzącej cioci wikipedii co oznacza "zaufanie". Zaserwuję fragment; proszę: "Zaufanie jest emocją okazywaną ludziom, przedmiotom czy instytucjom, takim jak firma, rząd czy społeczeństwo. Może być wzajemne. Zaufanie jest wiarą w określone działania czy własności obiektu obdarzonego zaufaniem. Często oznacza nawet przekonanie jednej ze stron w to, że motywacją drugiej strony wobec niej jest bycie uczciwym i chcącym działać dobrze (benewolentnie). Zaufaniem obdarowujemy osobę, której wierzymy, że będzie doradzać nam dobrze, myśląc o nas, a nie o sobie". bez zaufania nie ma małżeństwa i to prawdopodobnie potwierdzi każde. ktoś może powiedzieć, że to naiwność, ale tak nie jest. zapytaj doświadczonych.

życzmy sobie umiejętności ufania bezgranicznego. jednak pozostaje jedno pytanie: co zrobić, gdy przynajmniej raz ktoś mnie skrzywdził nadużywając mojego zaufania? pytanie na warsztat

pozdrawiam

poniedziałek, 25 października 2010

emilka

moi znajomi mają mieć dziecko. to chyba szalenie radosne czekać na kogoś, kto jest blisko, ale nie mogę go dotknąć, pogłaskać, a kocham, tak bardzo kocham. zresztą nie ma co tu się zastanawiać. jak czytam co Basia wypisuje na swoim blogu, to nie mam żadnych wątpliwości, że to czekanie jest szalenie radosne. a dzisiaj dowiedzieli się, że dziecko będzie miało na imię Emilka, bo to dziewczynka.
Basiu, Adasiu niech Emilka rośnie zdrowa, silna, mądra, wspaniała. życzę Wam i sobie żebyśmy kiedyś o niej usłyszeli.

pozdrowienia

niedziela, 10 października 2010

odwaga świętości

Kiedyś usłyszałem u ks. Pawlukiewicza - dlaczego Pan Bóg nie wysłuchuje moich próśb? przecież nawet gdybym codziennie odmawiał różaniec, to może się przydarzyć, że i tak nie zostaną spełnione moje prośby. dlaczego? bo Pan Bóg obawia, że się od niego odwrócę.

faktycznie, bo to naprawdę można stracić cierpliwość i chęć. ja tu się modlę, Zdrowaś Maryjo..., Zdrowaś Maryjo..., Zdrowaś Maryjo..., a tu ciągle nic. kolokwium niezaliczone, zdrowia nie ma, rodzice znowu się kłócą. a już nawet koronkę codziennie o 15:00 biorę do ręki. po co taki Pan Bóg, który nie spełnia próśb swoich wiernych. nie chcę takiego Boga!!!
i byłoby w tym wiele racji, gdyby nie odpowiedź na pytanie: po co Pan Bóg uzdrawia, po co daje to, o co go proszę (bo czasami daje)? gdyby tak poczytać ewangelie, zwłaszcza miejsca gdzie Jezus uzdrawia, zawsze padają tam słowa: "idź, twoja wiara cię uzdrowiła". Bóg uzdrawia ciało, żeby rozbudzić wiarę w człowieku, bo to ona jest bramą do nieba. a ilu z nas przychodzi do Boga tylko po prośbie; jak do sąsiadki ze szklanką gdy nagle skończy się w domu cukier czy mąka. a pozostały czas nie zajmuję się Nim wcale.
smutne, prawdziwe, moje...

czytałem wczoraj czy w piątek wywiad z lekarzem Jana Pawła II. przypomina on w jego jednym miejscu o trudnej dla Papieża operacji tracheotomii, kiedy to w tchawicy Ojca Świętego zrobiono dziurę i wepchnięto tam rurkę. dzięki tej rurce Papież mógł oddychać, ale nie mógł mówić. poprosił wtedy o karteczkę i napisał na niej: "Co oni mi zrobili! Ale... TOTUS TUUS!" to jest prawdziwa odwaga świętości. bo świętość nie jest dla tchórzy, lecz dla ludzi odważnych.

bądźmy odważni!

środa, 6 października 2010

równanie (ma)tematyczne

jestem przerażony tym, co dzieje się w świecie mediów. może nie mam tu na myśli wielkich tabloidów, ale zwyczajne gazety lokalne, których zasięg sięga na całe Pojezierze Bałtyckie. rozumiem, że człowiek grzeszny zawsze taki pozostanie, ponieważ został skażony już pierworodnie-przez Adama i Ewę, i tak zostanie. każdy, kto cokolwiek robi (pracuje, uczy się, dłubie w nosie) poddawany zostaje pewnej presji; niekiedy tej presji ulega i palnie głupotę, taką czy inną. ponosi nawet konsekwencje, chociażby w postaci dodatkowych stresów.

a teraz inna beczka (na pierwszy rzut oka)!!!

pewna pani dziennikarka postanowiła rozwiązać pewne zadanie matematyczne. wygląda ono tak:
dziennikarz+inwencja własna=.........
i właśnie o wynik się rozchodzi. pani S. rozwiązała równanie i po znaku równości wyszło jej KŁAMSTWO. czy pani ta (albo nawet inna bądź inny) może tak działać w świecie mediów? na kłamstwie opierać swoje "artykuły".
albo inny dziennikarz napisał, że w pewne śledztwo jest nie do wyjaśnienia, ponieważ kuratorium nie ma żadnych dowodów. czy brak dowodów jest stwierdzeniem niewyjaśnialności śledztwa, czy może stwierdza, że osoba ta jest niewinna, bo nie można niczego udowodnić.

nie dajmy się manipulować stronniczym mediom.

pozdrawiam