niedziela, 7 kwietnia 2013

Bo kocham


Taki klasyczny, rozchylający szatę, mówiący gestem swojej ręki, wychodzący grzesznikowi naprzeciw, szukający swoim wzrokiem pełnym miłości, dający schronienie jak niegdyś-w namiocie spotkania. Jezus.
Miłosierdzie pozwala na spotkanie, nie tylko z Bogiem, ale i z człowiekiem. Dzisiejszych spotkań było tyle, że przestałem już wierzyć w ich zakończenie. Najprzyjemniejszym chyba okazało się to ostatnie, pełne refleksji, miłości, zastanowienia, wspólnego wsparcia.-Zabierz moją intencję do Ojczyzny Pana.
A spotkanie z Panem? Pewnie takie trochę "tomaszowe". Może żądne dotknięcia, doświadczenia. Ale kto nie pragnie zanurzyć się w źródle miłosierdzia, jakim jest serce Chrystusa. Tomasz mógł i potrafił. Ja też mogę i potrafię lecz czy chcę? O chcenie się rozchodzi. Ono zdaje się być podstawą ożywienia wiary. Bóg i bez mojego pragnienia zbawia. Lecz czy nie wspanialej jest Go dotknąć? Czyż nie bogaciej przeżywa się rzeczywistość duchową dotykając?
Gdyby ktoś zapytał mnie czy warto być księdzem, po raz kolejny wykrzyczałbym z całych sił: TAAK!!! Dzisiaj dotknąłem Pana i uwierzyłem. W człowieku, który też Go poszukuje, który także zadaje Mu pytania. Tam jest Chrystus. Żyje i działa. Taki realny, fizyczny, mówiący przez wydarzenia, "przypadki". Dotknąłem i uwierzyłem kolejny raz. Dziękuję, Ci Panie, za dzisiejszy dzień, za Niedzielę Miłosierdzia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz