poniedziałek, 8 listopada 2010

Maoz

tyle się mówi o kulturze, o tym, że teatr, kino są w modzie. dzisiaj było nas może dwadzieścioro.

"Liban" to tytuł filmu Samuela Maoza. wiedziałem, idąc do kina, że jest to film wojenny, bo trochę czytałem, trochę Bogdan mówił, ale nie wiedziałem, że aż taki realny, taki prawdziwy; do bólu prawdziwy. spodziewałem się raczej czegoś w stylu "czterej pancerni i pies". a tu krew, ból, strach, czyli DRAMAT WOJNY. i to wojny libańskiej. oglądając ten film na dużym ekranie chojnickiego domu kultury czułem się jakbym był w tej ciasnej kabinie czołgu; zwłaszcza gdy świat oglądałem przez wizjer lufy. niesamowite wrażenie przyprawiające o klaustrofobię.
po co kręci się takie filmy? żeby świat wreszcie wynalazł inna, mniej inwazyjną metodę rozwiązywania konfliktów międzynarodowych.

Panie Boże, proszę Cię o pokój na świecie, tym naszym świecie.

P.S. a Emilka rośnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz